Lucky Luke E4 - Dynamiczna tęsknota...

Witajcie Rykoszety i Rykoszetki!

W końcu udało się zrobić zawody z cyklu Lucky Luke! Ktoś pamięta dlaczego nie odbyły się poprzednie dwie edycje? Bo ja nie… ale to już nieważne. Ważne, że z powodu ich absencji tęsknota za bieganiem z karabinem po brzegi wypełniła nasze serca. Ganianie z bronią za dziećmi wokół bloku przestało być zabawne po wizycie dzielnicowego, a gdy zamieniłem karabin na worek ziemniaków, to dzieci przestały tak żywo reagować i ludzie zaczęli pukać się po głowach… Dziwnych i głupich mamy z Anią sąsiadów. Nic im nie pasuje. Jak biegałem z karabinem, to wezwali policję, a jak z ziemniakami to psychiatryk… najlepiej nic nie robić… No i jeden rudy członek klubu zrobił ochroniarskie papiury i pilnuje teraz amunicji, jej poprawnego wydawania oraz wpisów w książce. Oczywiście kiełbasy nikt nie przyniósł… „dziękuję” … „koledzy”.

 

Pogoda wreszcie dopisała! Mimo listopada za pasem mieliśmy piękną wiosnę tej jesieni i to był najgłośniejszy sygnał do startu! Wygłodniali zawodnicy i zawodniczki w liczbie – łotcholery zjawili się uzbrojeni i rządni medali. Organizatorzy z lenistwa aby zaskoczyć zawodników, postanowili użyć poprzedniego toru i w sumie to mieli rację, bo bardzo fajnie się go strzelało. Najpierw karabin na klęcząco, leżąco i stojąco/kucająco, potem strzelba przez opony i z doładowaniem i na koniec zza zasłony pistolet i pijany podest do gwiazdy (PIERWSZY RAZ UDAŁO MI SIĘ ZBIĆ GWIAZDĘ 5/5!). Tor był krótki i szybki, czyli taki jak lubimy, ale… moi drodzy, trenujcie czasem pomiędzy rosołem, a schabowymi, bo dużo było procedur, missów i złamań kąta bezpieczeństwa. Z jakiegoś powodu wielu z Was przy wkładaniu strzelby w opony najpierw podnosiło ją do pionu... no i już Boguś z uśmiechem "baj baj kosynierzu!". Jeszcze chciałem poruszyć kwestię moją własną, otóż powinienem dostać medal za występ, ale Anka strzelała przede mną i podczas jej strzelania kolimator się znowu rozregulował... Szymon czytasz? To nasze całe ustawianie na treningu poszło się je...żyny zbierać do lasu. Znowu mi strzela kilka metrów w lewo, a koledzy z klubu wcale nie uwzględnili tego przy liczeniu punktów. A wszyscy wiedzą, że strzelam same dychy, prawda? Gdzie medale, sława i forsa? Póki co koli idzie albo do naprawy, albo na alledrogo (stan bardzo dobry, mało strzelane, trzyma zero idealnie, sprzedaję, bo żona kazała – polecam). Tymczasem pozostaję w cieniu jako czarny koń przy następnych zawodach, sam jeszcze nie wiem których... ale od Anki i tak byłem lepszy.

Tutaj możecie popatrzeć sobie jaka była pogoda i jacy szczęśliwi byli wszyscy strzelcy podczas zawodów. Widać bojowego rudzielca, który pilnuje porządku na stole i jakie nam się udało odłożyć zapasy tłuszczyku na zimę. Ludzi otyłych jest trudniej porwać niż szczupłych, więc coraz trudniej porwać nas. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Wyniki można pobrać stąd. W skrócie:

El Klasico wygrał Dominik z Amatora Wrocław, drugi był Michał z CSS Częstochowa i trzeci nasz Rykoszetowy Tomasz.

El Taktico wygrał Mateusz z Rykoszetu, Drugi był Dominik z Amatora Wrocław i trzeci też Dominik z Amatora Wrocław. Spokojnie, nazwiska mają inne.

Na koniec doszły mnie słuchy, że niektórzy z Was dopiero zabrali się za wyrabianie startów, do licencji i obawiają się czy zdążą. Jak to Czesi mawiają "Niežle, niežle. Rychlo w čas", ale spokojnie, zdążycie. Przed nami jeszcze zawody z okazji 11.11, "Dwie Katarzynki" i grudniowy Snajper .22, więc noł stres. No może low-middle stres, bo nie wiadomo czy jakichś lockdownów nie będzie. W ogóle te inglisz wstawki są anojing, muszę je stap. Na koniec motywujący cytat od Bruce Lee – „Trenujcie! Z dziećmi czy z ziemniakami, ale trenujcie! HADZIA!”

Do zobaczenia!