Gdy trawa paruje, na usta cisną się... ojej zabrakło znaków!

Jeszcze w głowie słyszę jak gra Maciek na gitarze, jeszcze w ustach mam smak Wiktorowego kociołka, a tu już po pikniku rodzinnym i po snajperze! Będzie po trochu o obu tych wydarzeniach, ale o tym drugim da się tylko napisać, że w familiadzie zmagań, tylko jedna rodzina się przygotowała. I wychodzi na to, że znowu muszę ugotować obiad... A, że Anka nie lubi papryki, cebuli, bobu, wątróbki i pikantności, więc będzie wątróbka po serbsku. Czyli wątróbka z papryką i cebulą, na pikantnie. I dużo, dużo soli…

 

Piknik był super! Całą imprezkę poświęciliśmy temu, żeby zaznajomić najbliższych z naszym hobby. „To nie jest trening dla nas!” Prezio tyle razy to powtarzał, że po nocach mi się śni i ponoć przez sen krzyczę. Rodziny Rykoszetów strzelały z pistoletów, dzieciaki radośnie oblegały kbks-y, a kto starszy i silniejszy, mógł pobawić się karabinami i strzelbami. Fajnie, fajnie i przede wszystkim bezpiecznie. Zakończyliśmy mini zawodami, gdzie najlepszy gość, trzema strzałami trafił cztery razy w gong... jak to się stało? Ta tajemnica zostanie już na ul. Piaskowej wink. Po zużyciu takiej ilości amunicji, że wystarczyłoby mi na rok, wszystkich do stołu zapraszał Andrzej, który na grillu wywijał takie rzeczy, że Makłowicz przy nim to sobie może zupki chińskie zalewać! No i najważniejsze! Gitara, kobiety i śpiew! W tym roku zakończyliśmy pysznym kociołkiem różności zafundowanym przez kolegę Wiktora, no i wreszcie wracałem do domu najedzony! Więc obyło się bez poszukiwania łabędzi, itd. chyba się starzejemy. A uj tam. Byle z gracją laughing.

 

No to teraz o snajperiadzie! Nadeszła trzecia edycja i świat się niektórym skończył! Pogoda była super! Nastąpił nawrót lata i zrobiło się wyjątkowo ciepło. A jak cieplusio to na 100 metrach nad trawą pojawiły się „francuskie myśliwce”. Poza tym „dzieciaki” chyba na pikniku pokręciły nam lunetą, byłem po nocnych zmianach i pies miał rozwolnienie po zjedzeniu starego kurczaka... zobaczcie sobie wyniki tutaj to dowiecie się o co chodzi... Była to raczej ostatnia szansa, żeby zamieszać na podium w ogólnej klasyfikacji i jak na zgodne małżeństwo przystało spapraliśmy ją... Za to na szczycie nieźle się porobiło, c’nie? Wygrał Sławek z Kaliber Zawiercie, a potem Boguś, Laura i Romek – normalnie KOSMOS! Oby to był jednorazowy wybryk, bo inaczej to nie będzie się opłacało przyjeżdżać... (psst w przyszłym roku Was załatwimy). Gratulujemy zwycięzcom, zgrzytając zębami! Wybaczcie proszę skromną ilość zdjęć, ale palec mnie bolał innocent.

Spójrzmy teraz w przyszłość – słońce zgasło, rośliny przestały rosnąć. Pierwsze wymarły zwierzęta roślinożerne, a najdłużej przetrwali padlinożercy, ale na nich też wkrótce przyszedł czas. (MAX! Trochę za daleko wybiegłeś w tą przyszłość… wracamy kilka milionów lat – dop. Prezio).

Super-ultra-mega-über-alfa-koks-ninja-pitbulle proszę nadstawić uszu! Zapraszamy na najbliższy trening w niedzielę, bo... już 18.09 będziemy robić fikołki na strzelnicy w ramach cyklu Lucky Luke! A brzuchol po kociołku jeszcze wzdęty... Jacek mi wyznał w tajemnicy (więc tak po cichutku Wam mówię, ale nie powtarzajcie nikomu), że na drugim stanowisku strzelcy mają puszczać głośnego bąka… Mam nadzieję, że dziś jest 1 kwietnia… w razie czego do wątróbki dorzucam bobu!

 

Do zobaczenia!