Witajcie Rykoszety i Rykoszetki!
Zadzwonił do mnie pewien prof. okulistyki (nazwisko zachowam dla siebie) i poprosił, żeby ten tekst przerzucić na nowy rok, bo ponoć od zbyt częstego podziwiania mojego kunsztu pisarskiego, niektórzy z Was dostają żylaków na oczach. Dodatkowo groził kwarantanną, więc ten tekst będzie bezczelnie pochlastany i ocenzurowany przez moja kochaną, wspaniałą i mądrą żonę, która ponoć dopisuje pod moja nieobecność sobie jakieś miłe przymiotniki (przedrostki*). Nie zrozumcie mnie źle, ale nie chcę być z nią znowu zamknięty na dwa tygodnie... w ogóle to dzisiejszy tekst jest o naszych najlepszych strzelcach na export, co to zwykli się kulom nie kłaniać (w ogóle podobno mają problemy ze schylaniem) i pojechali w świat rozsławić nasz klub i niczym pierwsza jaskółka znad oceanu, sprawić, że na strzelnicach w Sulmierzycach, Okręglicy i okolicy (no przyznaję, że daleko nie zalecieli) tamtejsi strzelcy już drżą na samą myśl o nas.