Na trzeciego maja strzelcy drapią się w … *

Witajcie kochani Rykoszety i najśliczniejsze na świecie Rykoszetki!

Obiecuję, że ostatni raz wspominam o tym krążącym w powietrzu dziadostwie (tak – chodzi o gołębie wink ), ale jak nie wspominać o tym skoro cały kalendarz wali się nam na łeb, na szyję, w klubie ludziska chorują, a najnowszym trendem nie jest już – „Co tam sobie kupiłeś” tylko „czym się tam zaszczepiłeś?”. Dobrze w tym całym szaleństwie znaleźć chwilę i odciąć się od tego wszystkiego. No to odcinamy się – „CIACH” jedziemy na 3 maja postrzelać smile

Jesteśmy z żoną tak wyposzczeni (w sensie ze strzelaniem… przestańcie…), że nic nie mogło nas powstrzymać przed przyjazdem. Niczym Rambo swoją ranę postrzałową, tak my z żoną posypaliśmy sobie oczy prochem i podpaliliśmy nad kuchenką, żeby nie widzieć pogody, korków, świateł po drodze i wszystkiego co mogłoby nas zniechęcić. Przy okazji nie widzieliśmy kilku psów, rowerzystów i księdza na hulajnodze, ale zanim policja nas dogoniła znaleźliśmy się bezpiecznie na strzelnicy na ul. Piaskowej 7 w Radomsku.

Najmocniej przepraszamy wszystkich, ale z przyczyn niezależnych od nas nie mamy zdjęć strzelających zawodników… nieee, z aparatem wszystko ok. Po prostu Pani Małgosia przywiozła garnek z pyszną zupą, widząc jak Maciek z Tomkiem wystartowali do michy, wystraszyliśmy się, że dla nas braknie i najpierw poszliśmy jeść… no i zanim skończyliśmy to… zawody się prawie skończyły… ZUPA BYŁA PYSZNA! NICZEGO NIE ŻAŁUJEMY!

Strzelaliśmy tylko karabin sportowy z wolnej ręki na leżąco. Uuu dawno tego nie trenowaliśmy i widać to po wynikach no i oczywiście komentarze w większości też były… eh… no… „emocjonalne”. Wytłumaczcie mi proszę , jak to się stało, że pomimo zdobycia większej ilości punktów, to ja musiałem Ance obiad gotować… Obczajcie sobie na spokojnie wyniki tutaj, a ja w międzyczasie przygotuję faszerowaną owieczkę dla smoczycy wink

No i już zapraszamy na następne zawody, z cyklu snajper .22 do których zapisy wystartowały i miejsca giną szybciej niż psy pod kołami naszego postrachu szos (KIA 1.4… od zera do 100km/h – TAK!) oj przestańcie… wiem, że dowcip niskich lotów… sorki… Napiszę o tym później. Nie o psach. O zawodach…

Do zobaczenia!

 

*A co do tytułu, to oczywiście, że drapią się w domu kulturalnie po pleckach… przecież nie po jajach. Co Wy mnie macie za jakiegoś je***ego chama?