Trzydzieści twarzy, setki miraży...

Relacje z wydarzeń

Nic tak prawdziwego Polaka nie cieszy, jak niepowodzenie u kolegi. Zgodnie z tą maksymą, dziś na strzelnicy było bardzo dużo radości! W zasadzie każdy wstawał z materaca, z przekleństwem na ustach. W uszach snajperów, z wszystkich sześciu klubów (RYKOSZET Radomsko, 10-tka Radomsko, SALWA Szczerców, CSS Częstochowa, KALIBER Zawiercie i TOP GUN Aleksandrów Łódzki) grały nieustannie „Szare miraże” zespołu Maanam. Pogoda była super, więc widok w lunecie na 100 m. był okropny. Ktoś zaliczył najlepszy awans, ktoś był lepszy od swojej siostry i jeszcze inny ktoś musiał za karę obiad ugotować. Ludzkie tragedie w trzydziestu odsłonach… Ale po kolei.

            Zacznijmy od wyjaśnienia co to jest miraż. Yyy to takie coś, że jak jest gorąco to powietrze paruje i tarcza faluje i słabo widać i… dobra, poszukajcie sobie na wikipedii. Obawialiśmy się komarów, a tu proszę, nowy zawodnik wkroczył na ring. Dodatkowo wszystkim uczestnikom tajemnicza siła znosiła pociski na prawo, niektórzy twierdzą, że był to wiatr, ale kto by tam wierzył w teorie spiskowe. My dobrze wiemy, że za płotem było UFO i specjalnym kosmicznym magnesem ściągali strzały niektórym, żeby utrzymać się przy władzy.

Zawodników obu płci było trzydziestu, i ogólna liczba startów w obu kategoriach wyniosła czterdzieści. W obu kategoriach zwyciężył Sławomir (KALIBER Zawiercie), drugi był nasz miejscowy wymiatacz Bogusław, trzecie miejsce w bocznym zapłonie zajął Przemysław (KALIBER Zawiercie), a w centralnym Maciej (10-tka Radomsko). Gratulujemy wymiataczom i przestrzegamy przed przedwczesnym zasypywaniem gruszek w popiele. Do końca roku jeszcze na podium się pozmienia! Całość wyników możecie zobaczyć sobie tutaj. W całorocznej-wewnątrz-rykoszetowej (jest takie słowo, sam je przed chwilą wymyśliłemtongue-out) klasyfikacji prowadzi Bogusław z 493 punktami, drugi za nim jest Tomasz (464 pkt.) a trzeci na podium jest Albert (452 pkt.). Koledzy, czujecie nasz oddech na karku? Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.

Ogólnie z Anią, mamy niepisaną umowę, że kto jest gorszy na zawodach, ten szykuje obiad po powrocie. No i oczywiście, że Ania jak na złość dziś zaliczyła mega awans, i z przedostatniego miejsca na Lucky Luke 2 wskoczyła na siódme miejsce w snajperze. Oto co mówiła po zawodach:

- Ania „Rykoszet” lat… nie chce powiedzieć… podobno 16, nawet nasz pies w to nie wierzy…:

- Jak się strzelało?

- Zaskakująco źle, przeszkadzały mi miraże…

- Który dystans Pani najgorzej poszedł?

- Pięćdziesiąt metrów, ja wolę dłuższe dystanse, i na sto metrów całkiem nieźle mi poszło. Pięćdziesiąt? Do kitu.

- Jakieś porady dla młodych strzelców?

- Chyba nie jestem gotowa, żeby udzielać porad…

Jestem prawdziwym Polakiem z krwi dziada i kości pradziada, więc cieszy mnie, gdy słyszę takie skromne wypowiedzi, w międzyczasie obierając ziemniaki i tłukąc schabowe (niedziela zobowiązuje). Druga koleżanka była w jeszcze lepszym nastroju:

Laura lat 16 Rykoszet (centralny zapłon):

- Jak się strzelało?

- Dobrze.

- Zadowolona jesteś z wyników?

- Średnio…

- Uu coś nie poszło. Co nie poszło?

- Na setkę mi jeden zszedł, i na pięćdziesiątkę nie strzeliłam za dobrze… dwóch…

- Dwóch? Czyli ogólnie trzy strzały nie wyszły … i już jest źle… no to nieźle (śmiech) spodziewałaś się, że będzie lepiej, tak?

- Tak.

- Brat będzie?

- Będzie.

- Będzie strzelał?

- Tak.

- Będziesz lepsza od brata, czy brat będzie lepszy od Ciebie?

- Zobaczymy.

- Kobiety górą? Nie?

- Tak! (śmiech)

- Nie? No dobra zobaczymy, dziękuję (śmiech).

Dziewczyny nam się rozszalały na tych zawodach. Ania chyba z okazji swoich imienin zaczęła regularnie strzelać powyżej 220 punktów co dało jej dziś siódme miejsce w bocznym zapłonie, a w centralnym Laura zajęła piąte miejsce z wynikiem 221 (tak wiem, tragedia! Trzy strzały zeszły! Piszę o tym tylko po to, żeby Cię zdenerwować wink ) Całe szczęście w drugiej kategorii koleżance Laurze poszło „jeszcze lepiej” <kaszlu, kaszlu>…:

Laura (boczny zapłon):

- Jak po drugim strzelaniu?

- Dramatycznie.

- Jeszcze gorzej?

- Jeszcze gorzej? Tak źle to jeszcze nigdy nie było…

- No to ile? Cztery strzały „spaprałaś”?

- Bardzo śmieszne… Strzeliłam „A” dookoła… po prostu… ja nie wiem jak to zrobiłam. Nigdy tak nie strzeliłam, to jest naprawdę dramat… (tutaj zaczęło się profesjonalne pocieszanie chrupkami kukurydzianymi).

No i wtedy wszedł na scenę (cały na biało) ROMEK!

Romek Rykoszet lat 12:

- Jak się strzelało?

- Fajnie.

- Dwie kategorie strzelałeś?

- Jedną, tylko boczny.

- I jak? Dobrze?

- Tak.

- Siostra narzekała, Ty narzekasz?

- Nie.

- Myślisz, że strzeliłeś lepiej od niej?

- Może…

- Aaa, no to mężczyźni górą, piąteczka! (piąteczka).

No i ogólnie Romek (w moim mniemaniu) uratował resztki mojego honoru, i dzięki niemu w kategorii „Strzelacze z takim samym nazwiskiem” zapanował remis płciowy. A ja z czystym sumieniem, choć niektórzy określają to „z premedytacją” tak dosoliłem ziemniaczki, że Ania już za często nie będzie wygrywać. Wicie, rozumicie – „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

Niecodzienna sytuacja nastąpiła podczas losowania miliona dolarów między zawodnikami. Otóż, każdy zawodnik, który wygrał główną nagrodę niespodziankę, nie był obecny żeby ją odebrać. Losowaliśmy tak długo, aż zostaliśmy na końcu sami z sędziami i uznaliśmy, że będzie to nieuczciwe losować tyle kasy tylko pomiędzy sobą, wyglądałoby to na oszustwo. Więc odesłaliśmy milion z powrotem do stanów. Mamy obiecane, że jak go nie wydadzą na głupoty, to na następne zawody (snajper.22 jesień) nam go przyślą znowu.

            Na koniec oczywiście gromkie Alleluja, dla wszystkich dobrych dusz, które pozbierały po sobie łuski ze stanowisk strzeleckich, sprzątnęły cały „szpej” i odstawiły go do bunkra. Kupilibyśmy Wam po piwie, ale strzelcy nie piją, więc sorry… A teraz szybko, bo już tylko miesiąc wakacji został! Wypoczywajcie zatem w zdwojonym tempie!

Do zobaczenia!

Komunikat końcowy

Galeria